No to od dzis zaczynamy pobyt na wyspie. Ko Tao lezy w Zatoce Tajlandzkiej i jest oddalona o ponad 70 kilometrow od wschodniego brzegu Tajlandii. Jej nazwa w miejscowym jezyku oznacza ”zolwia wyspa”, gdyz poprzez jej ksztalt przypomina zolwia zanurzajacego sie w wodzie. Wyspa jest dosc mala, jej powierzchnia to zaledwie 21 km². Teren jest bardzo zroznicowany, od piaszczystych plaz, po wzgorza gorujace nad wyspa. Jej popularnosc zawdziecza dzieki bogactwu wystepujacych w poblizu raf kolarowych. Kursy na pletwonurka sa tu podobno bardzo tanie co przyciaga tlumy amatorow tego sportu. Glownym centrum, gdzie znajduje sie najwiecej sklepow, barow, restauracji czy szkol nurkowania znajduje sie w wiosce Sairee. Miejsce gdzie my sie zatrzymalismy, Chalok Baan Kao jest o wiele mniej zatloczone z kilkoma sklepami i barami do wyboru. Reszta miejsc turystycznych jest trudniej dostepna poprzez gorzysty teren wyspy. W tych miejscach znajduja sie glownie duze resorty turystyczne zaspakajajace wszystkie potrzeby swoich gosci.
Linia brzegowa wyspy jest tak uksztaltowana, ze znajduje sie tu wiele zatok, przy ktorych potworzyly sie piaskowe plaze. To oczywiscie te miejsca skupiaja osrodki turystyczne. Wody w tych zatokach sa dosc plytkie i cieple co umozliwilo rozwoj wielu gatunkom koralowcow. Niestety, niszczaca dzialalnosc czlowieka drastycznie zmniejszyla ich liczbe. Nasze proby podziwiania swiata podwodnego z maska i rurka na naszej plazy legly szybko w gruzach. Woda w zatoce byla dosc metna, kiepska widocznosc, dno piaszczyste i prawie zero zycia podwodnego. Przenieslismy sie w jej inna czesc i znalezlismy rafe. Niestety martwa! Z tego co pozniej sie dowiedzielismy, miejscowi rybacy stosuja jakiegos rodzaju srodek usypiajacy do polowu ryb. Niestety ten srodek smiertelnie oddzialywuje na koralowce, niszczac je nieodwracalnie. Tak wiec, aby dostc sie do fajnych miejsc snoreklingowych, najpierw trzeba przeplynac “cmentarzysko korali” aby wyplynac na glebsze wody. Inna opcja jest wykupienie wycieczki snorekligowej, na ktora Olek sie decyduje.
Rano odbiera Olka taksowka i zawozi do portu. Tam czeka juz obsluga wycieczki, wreczajaca maski i rurki. Po ponad pol godzinie laduja uczestnikow na lodz. Jest nas okolo 20 osob, wiec wielkich tlumow nie ma. Program wycieczki zaklada oplyniecie wyspy dookola z kilkoma przystankami na plywanie. W cenie rowniez jest lunch, owoce, kawa, herbata i woda do picia. Po wyplynieciu z portu, kierujemy sie do pierwszej zatoki zwanej Shark Bay czyli Zatoka Rekina. Po zacumowaniu mamy 40 minut czasu na podziwianie tutejszego swiata podwodnego. Tak naprawe, to za duzo nie bylo co podziwiac. Byl to kolejny “cmentarz” z martwo lezacymi bialymi szczatkami koralow na dnie. Jedynie rybki dopisaly. Moglismy podziwiac gatunki nie spotkane jeszcze wczesniej. Po wynurzeniu przyszedl czas na kawe i ciasteczka. W tym samym czasie doplywamy juz do kolejnego miejsca. W Zatoce Tanote ponownie mamy 40 minut. Tym razem plywamy blizej brzegu utworzonego z ogromnych glazow. To miejsce okazalo sie o wiele ciekawsze i bogatsze niz poprzednie. Rozne formacje korali, od twardych kamiennych po miekkie parzydelkowate. Wystepowaly zarowno na dnie jak i na lezacych glazch, niejednokrotnie tworzac tunele i korytarze, ktorymi mozna bylo sie przemieszczac. Pogwizdywania “kierownika” wycieczki z lodzi daly znac, ze pora juz sie wynurzac i ruszac dalej. Kolejnym miejscem byla Zatoka Mango, w ktorej nie bylo nic szczegolnego. Po plywaniu tutaj, czekal na nas lunch, po ktorym poplynelismy na mala wysepke Nangyuna. Mielismy na niej wolny czas, ponad 2 godziny. Do wyboru bylo plazowanie lub plywanie w tutejszych wodach. Wybralem to drugie i po przekroczeniu kolejnego “cmentarzyska” doplynalem do dosc ciekawej rafy. Dwie godziny w wodzie minely bardzo szybko. Po wizytacji tej urokliwej wysepki przyszedl czas na powrot. Ogolnie wycieczka byla ciekawa, glownie dzieki mozliwosci dotarcia do bardziej interesujacych miejsc snoreklingowych, niz z brzegu wyspy. Zdjec niestety pod woda nie robilem, z braku odpowiedniego sprzetu.
Innego dnia postanawiamy wypozyczyc rowery, aby pozwiedzac okolice. Spogladajac na mape, wszystkie zakatki wyspy wydaja sie w zasiegu reki, bo ile to jest przejechac 10 kilometrow na rowerze z jednego konca na drugi. No wlasnie! Ile? Rowery wypozyczamy z pobliskiego biura podrozy, ponownie podpisujac cennik czesci, za ktore bedziemy musieli zaplacic w przypadku ich zniszczenia. Same rowery z zewnatrz prezentuja sie dosc dobrze, lecz pozniej podczas jazdy okazuje sie inaczej. Checi na pokonanie calej wyspy na rowerach mielismy naprawde duze. Poczatkowo jechalo sie nawet niezle, gdyz podmuch wiatru wywolany predkoscia poruszania sie, skutecznie chlodzil glowy i odkryte czesci ciala. Niestety, nie bylo to wytarczajace i nasze organizmy bardzo wyraznie daly nam do zrozumienia, ze nie jest najlepszym pomyslem pokonywanie gorskich terenow w tych upalach. Bardzo szybko opadlismy z sil i nawet wprowadzanie rowerow pod gore okazalo sie bardzo meczace. Cali zlani potem, na pol przytomni wrocilismy do hotelu, aby po kilku chwilach odpoczynku, znowu wyladowac na plazy.
Nie pozostalo nam nic innego, jak reszte dni poswiecic na wylegiwaniu sie w sloncu lub w cieplych wodach zatoki. Niestety przyszedl tez pewien moment, ktorego tak bardzo nie chcielismy. Jak juz wczesniej wspominalismy, Tajlandia jest jednym z ostatnich miejsc na naszej wyprawie. Tak wiec, przyszedl czas na zakup biletu powrotnego do Europy. Po dlugich poszukiwaniach i przemysleniach, zakupilismy bilet na 16 kwietnia na lot z Kuala Lumpur do Warszawy. Tak wiec nasza wyprawa zbliza sie juz ku koncowi. Na podsumowanie jeszcze przyjdzie czas, a narazie bedziemy czerpac ostatnie chwile przyjemnosci na tym pieknym kontynencie, przygotowujac sie psychicznie na powrot na stary kontynent ;)