Kierujemy sie do oddalonej o 45 kilometrow na zachod miejscowosci o nazwie Mirissa. Miejscowosc ta nazywana jest rowniez rajem na ziemi, o czym mielismy przekonac sie wkrotce. Przejazd autobusem z Tangalle nie zajmuje dlugo. Na miejscu szybko odszukujemy zakwaterowanie i od razu udajemy sie sprawdzic, czy pogloski o tutejszych plazach nie sa choc troche przesadzone. Po pokonaniu waskich uliczek wychodzimy na zachodnim koncu glownej plazy w Mirissie. Naszym oczom ukazuje sie krystalicznie czysta woda, miejscami zmieniajaca kolor na turkusowy. Zlote piaski ciagnace sie ponad kilometr oblewane przez cieple fale oceanu. Wkolo strzeliste palmy wyrastajace z ziemi tworza swego rodzaju tlo. A do tego wspaniala sloneczna pogoda, ktora nie jest tak uciazliwa dzieki bryzie dmuchajacej znad morza. Opisy tutejszej plazy nie sa ani troche przesadzone. Dokladnie tak mozna sobie wyobrazic rajska plaze. Po zamoczeniu nog w oceanie wydaje nam sie, ze wchodzimy do wanny. Temperatura wody jest tak mila, jakbysmy sami sobie ja napuscili kontrolujac jej cieplo. Az nie mozna oprzec sie pokusie zamoczenia calego ciala. Po krotkiej ochlodzie udajemy sie na spacer na jej drugi koniec. Znajduje sie tam punkt widokowy, cos na ksztalt wyspy, na ktora mozna dojsc po plytkich wodach. Rozciaga sie z niej piekny widok na cala plaze oraz na rafe koralowa mieszczaca sie u jej podnoza. Rafa nie jest jednak tak bogata jak ta widziana przez nas wczesniej, niemniej jednak bardzo milo mozna tu spedzic czas goniac plywajace wokolo rybki. Innym ciekawym zajeciem, ktore wypelnia nam dni spedzone w Mirissie, jest tzw. bodysurfing. Jest to cos z czym wczesniej sie jeszcze nie spotkalismy. Sport ten polega na “ujezdzaniu” fal uzywajac do tego wylacznie swojego ciala. Okazalo sie to swietna zabawa jak i cezkim cwiczniem. Wiele razy, zanim troche opanowalismy ta technike, zostalismy wciagnieci pod niemilosierne fale i przeciagnieci po dnie morza. Nie bylo to jednak az tak bolesne, zeby zakonczyc na tym zabawe. Ostatecznie w Mirissie spedzamy dwa dni. Po odwiedzeniu tutejszej rafy nabralismy ochoty na powrot do miejsca, ktore odwiedzilismy cztery tygodnie temu. O rafie z Hikkaduwy juz wczesniej pisalismy. Tym razem jestesmy zaopatrzeni w odpowiedni sprzet, ktory pozwoli nam to wszystko uwiecznic na zdjeciach i filmach. Juz nie mozemy sie doczekac. Oczywiscie nie omieszkamy sie wam przedstawic, tym razem w obrazie, tego wspanialego podwodnego swiata.