Ponownie nad morzem.

Tak wiec jestesmy ponownie na wybrzezu. Tym razem we wschodniej czesci wyspy. Jeszcze kilka lat temu Zatoka Arugam nie byla popularnym miejscem wsrod turystow. Dopiero krotko po tsunami w 2004 roku miejsce to zaczelo sie rozbudowywac. Tutejsze plaze najczesciej przyciagaja serferow, gdyz mowi sie, ze jest to najlepsze miejsce w kraju do uprawiania tego sportu. No i rzeczywiscie, juz z daleka slychac huk rozbijajacych sie o plaze ogromnych fal. Plywanie w tutejszych wodach jest przez to troszke uciazliwe. Latwo mozna byc wciagnietym pod fale i niezle poturbowanym. Trzeba rowniez uwazac na wystajace gdzieniegdzie skaly. Najlepiej zapytac miejscowych o najlepsze miejsca do kapieli. Jesli chodzi o sama plaze to robi spore wrazenie, ale tylko, gdy spogladamy na nia z dystansu. Bardzo dluga, o zaokraglonym ksztalcie, zlotym piaskiem, wieloma palmami w tle i niebieska, szalejaca woda. Do tego piekna pogoda, czyli blekitne niebo ze sloneczna tarcza zawsze dodaja uroku takim miejscom. Jednakze, gdy podchodzimy blizej, obrazek znacznie sie zmienia. Piasek juz nie jest tak zloty jak wydawalo sie z daleka, pojawiaja sie wczesniej niedostrzegane smieci, a dookola leza sterty gruzow i cegiel. Na pocztku myslelismy, ze to pozostalosci po tym strasznym zywiole, ktory nawiedzil wyspe ponad 8 lat temu. Po jakims czasie, dowiadujemy sie jednak, ze historia zagruzowialej plazy jest inna. Mianowicie, gdy miejsce to zostalo zauwazone i docenione ze wzgledu na swoje warunki do surfowania, wielu miejscowych zaczelo budowac hotele i restauracje, nie zbaczajac na przepisy. Przepisy mowiace o odleglosci od plazy, w jakiej mozna postawic budynek zostaly wyraznie zlamane, przez co rzad postanowil sie z tym rozprawic wysylajac tam ciezki sprzet budowlany w celu zniszczenia nielegalnych posesji. Szkoda, ze nikt nie pomyslal aby dokladnie to wysprzatac i oczyscic plaze.

Jesli chodzi o sama miesjcowosc, to rzeczywiscie latwo zauwazyc, ze jest to nowy punkt na mapie turystycznej. Inrastruktura jeszcze nie jest rozbudowana, a najblizszy bankomat, czy dworzec autobusowy mieszcza sie w oddalonej o kilka kilometrow miejscowosci Pottuvil. Niemniej jednak panuje tu specyficzny klimat, ktory sprawia, ze czlowiek nie chce za szybko stad wyjezdzac. Nas rowniez to dopadlo i zostalismy tutaj noc dluzej niz planowalismy. Duzy wplyw na to mialo miejsce, w ktorym nocowalismy. Gusthouse nazywa sie Happy Panda. Jest to malutkie miejsce, w ktorym dostepne sa tylko dwa pokoje. Znajduje sie w bardzo zacisznym i spokojnym miejscu w odleglosci 50 metrow od plazy. Serecznie go polecamy odwiedzajacym te strony. Tak wiec po trzech dniach lenistwa postnowilismy ruszyc naprzod. Czekal nas kolejny dzien w autobusie, ale o tym napiszemy wkrotce.

Zdjęcia (10)

Komentarze (2)