Dzisiejszy maraton rozpoczynamy bardzo wczesnie. Pospiech wynika z faktu, ze po pierwsze mamy do odwiedzenia dwa miejsca, a po drugie dzis wieczorem opuszczaja nas Beata i Mariusz, co wiaze sie z tym, ze musimy zdazyc zawiesc ich na lotnisko. Po szybkim sniadaniu i godzinie jazdy docieramy do miejsca, ktore jest chyba numerem jeden wsrod atrakcji turystycznych na wyspie. Odwiedzjac ten kraj nie mozna tego opuscic. Tak jak w przypadku dwoch pierwszych miejsc, w niesmak bylo nam zaplacic po 25 dolarow, tak w przypadku Sigiriyi 30 dolarow nie wydaje sie za duzo.
Sigiriya, zwana rowniez Lwia Skala to skalna forteca, ktora niegdys byla siedziba krola Kashyapa pomiedzy 477 – 495 r.n.e. Zdobyl on podstepnie tron zabijajac swojego ojca, po czym obawiajac sie zemsty swojego brata, prawnego nastepce tronu, postanowil wybudowac palac-fortece na szczycie skaly Sigiriya, gdzie jednczesnie przeniosl stolice z Anuradhapury. Brat Mogallan, ktory zbiegl do Indii, kompletowal armie aby przeprowadzic odwet. Po okolo 18 latach zbierania sil, Mogallan wrocil na Sri Lanke, gdzie udalo mu sie pokonac brata i odzyskac tron. Legenda mowi, ze krol Kashyapa, przegrywajac bitwe w obliczu przewazajacych sil wroga, poplnil samobojstwo podcinajac sobie gardlo, jednoczosnie padajac na swoj miecz. Po przejeciu tronu przez prawitego nastepce, stolica ponownie wrocila do Anuradhapury.
Dzisiaj mozemy podziwiac ten wspaniale prezentujacy sie obiekt historyczny. Sama skala to ogromna bryla magmy, pozostalosc po wygaslym wulkanie, polozona na wzglednie plaskiej wyzynie jest widoczna z wielu kilometrow. Jest ona czescia kompleksu skladajacego sie z palacu, ogrodow i miasta. Pierwszym miejscem, ktore widzimy tuz po wejsciu na jego teren, to Krolewskie Ogrody. Znajduja sie tu baseny, ogrody wodne czy piekne tarasy. Ciekawostka jest fakt, ze system nawadniania, ktory dostarczal wode rowniez na szczyt ponad 200 metrowej fortecy, jest do dnia dzisiejszego zagadka. Imponujacy jest uklad fontann, ktore zdobily to miejsce, szczegolnie w porze deszczowej. Ogrody zostaly zbudowane symetrycznie, lecz tylko jedna ich strona zostala poddana renowacji i rekonstrukcji. Dzieki temu mozemy zobaczyc jak wygladaly one podczas ich uzytku oraz podczas ich odkrycia przez archeologow. Pokonujac sciezke biegnaca wsrod basenow i fontann, dochodzimy do podstawy skaly, ktora z niczego wyrasta na znaczna wysokosc. Pokonujemy dziesiatki schodow, aby dojsc do bardzo interesujacego miejsca. Mniej wiecej na srodku wysokosci scaly, na stromych jej scianach, znajduja sie doskonale zachowane malowidla, ktore jeszcze dzis zachwycaja swoimi kolorami. Przedstawiaja one polnagie postacie kobiet, ktorymi mialy byc badz boginie, badz konkubiny krola, ktorych mial podobno ponad 500. Kolejnym miejsce, obok ktorego sie przechodzi, to tzw. lustrzana sciana. Byl to taras znajdujacy sie kilka metrow pod malowidlami, ktory od strony zewnetrznej zamkniety byl sciana wysoka na trzy metry. Sciana ta byla tak wypolerowana, ze z latwoscia mozna bylo sie w niej przejrzec. Dzis sciana zostala oszpecona w wyryte napisy przez odwiedzajacych. Zostaly one wyryte pomiedzy VI a XIV w.n.e. pod wplywem piekna malowidl mieszczacych sie tuz powyzej. Jedyna zaleta ich jest fakt, ze pokazuja jak ewoluowal jezyk syngaleski przez kilka wiekow. Idac wyzej schodami, dochodzimy do bramy, obok ktorej znajduja sie dwie ogromne lwie lapy. Niegdys, istniala tutaj rowniez ogromna lwia glowa, ktorej paszcza byla wejsciem do ostatniego odcinka prowadzacego na szczyt scaly. Po jego pokonaniu naszym oczom ukazuje sie wierzcholek skaly, ktory jest plaski i bardzo rozlegly. Miescily sie tu niegdys palace i budynki mieszkalne, lecz po dzis dzien zachowaly sie jedynie ich fundamenty. Widok ze szczytu poprostu powala. Widac stad tereny otaczajace to miejsce na odleglosc dziesiatek kilometrow. Bylo to doskonale miejsce na utworzenie fortecy, ktora byla chyba nie do zdobycia. Po nacieszeniu sie widokami, pedzimy w dol, aby wyruszyc do kolejnego miejsca naszej wycieczki.
Po kilkudziesieciu minutach dojezdzamy do miejscowosci Dambulla, ktora slynie ze swiatyn wykutych w skalach. Aby do nich dotrzec trzeba wspiac sie na wysokosc 160 metrow. Znajduja sie tam cztery swiatynie-groty, powstale pomiedzy I a XVIII w.n.e. W ich wnetrzach mozemy podziwiac rzezby buddy oraz skalne malowidla przedstawiajace jego zycie czy historie wyspy. Miejsce bardzo interesujce, lecz nie zabawiamy tu dlugo, gdyz spieszno nam w strone lotniska. Podsumowujac nasz wyjazd w polnocna czesc wyspy trzeba powiedziec, ze byl to swietnie spedzony czas, podczas ktorego mielismy okazje zobaczyc cztery z osmiu miejsc na Sri Lance, wpisane na Liste Swiatowego Dziedzictwa UNESCO. Nieoceniona okazala sie pomoc naszych miejscowych znajomych, dzieki ktorym udalo sie to sprawnie zorganizowac w tak niewielkim czasie. Ostatecznie dojezdzamy na lotnisko w ostatniej chwili. Mimo dzielacych nas zaledwie 130 kilometrow, zajmuje nam to 3,5 godziny. Tutaj zegnamy sie z Beata i Mariuszem, po czym wracamy do Kolombo na zasluzony odpoczynek.