Mimo, iz z Delhi wyruszylismy z opoznieniem, do Amritsar dojezdzamy punktualnie. Jest jeszcze bardzo wczesna pora, wiec postanawiamy skorzystac z dworcowej poczekalni wykorzystujac czas na poranna toalete oraz wrzucajac cos na zab. Gdy na zewnatrz robi sie juz jasno, oddajemy bagaze do przechowalni i kierujemy nasze kroki do oddalonego o ponad 2 kilometry od dworca interesujacego nas miejsca.
Amritsar to miasto lezace w stanie Pendzab, w poblizu granicy z Pakistanem. Znajduje sie tu najwazniejszy obiekt kultu Sikhow – Zlota Swiatynia, w ktorej przechowywany jest original swietej ksiegi Sikhow. Miejsce to jest dla nich niczym Mekka dla muzulmanow czy Watykan dla katolikow. Miasto zostalo zalozone przez Rama Dasa – czwartego guru w 1577 roku i stalo sie glownym celem sikhijskich pielgrzymek. Jego syn i nastepca Ardzan wzniosl swiatynie na wyspie posrodku Ambit Sarovar – “jeziora boskiego nektaru” zwanego tez jeziorem niesmiertelnosci. Wewnatrz umiescil swieta ksiege, ktora jest do dnia dzisiejszego odczytywana bez przerwy w dzien i w nocy przez zmieniajacych sie co dwie godziny kaplanow.
Po dotarciu na miejsce widzimy tlumy pielgrzymow. Najpierw odwiedzamy mieszczaca sie nieopodal kilkudziesiecio metrowa wieze, z ktorej mamy piekny widok na caly kompleks swiatynny oraz miasto. Aby sie tam dostac nalezy zdjac obuwie oraz skarpety i przejsc przez zbiornik z woda w celu obmycia stop. Juz w tym miejscu zauwazamy, ze Sikhowie sa ogromnie mili i sympatyczni. Jako ze ludzi z zachodu jest tutaj jak na lekarstwo, jestesmy czesto zaczepiani i pytani o pochodzenie. Czasem rowniez jestesmy witani w bardzo mily sposob przez podanie reki przez zupelnie obcych nam ludzi lub proszeni o wspolne zdjecie. Wszystko to sprawia, ze bardzo podoba nam sie to miejsce oraz napotkani tutaj ludzie. Przed odwiedzinami glownej atrakcji dnia, udajemy sie do parku Jallianwala Bagh. Jest to miejsce tragicznej masakry, ktora miala miejsce w 1919 roku. Do pokojowo demonstrujacych tu ludzi, brytyjscy zolnierze otwarli ogien bez ostrzezenia, zabijajac lub raniac prawie 2000 z nich. Jeszcze dzis mozna zobaczyc slady po kulach w otaczajacych to miejsce murach. Teraz znajduje sie tu park upamietniajacy te wydarzenia.
W koncu przyszdl czas na Zlota Swiatynie. Aby wejsc na teren kompleksu swiatynnego nalezy oddac obuwie do depozytu, po czym ponownie obmyc stopy w zbiorniku z woda oraz nalozyc nakrycie glowy. Po wejsciu do srodka naszym oczom ukazal sie oblozony zlotem budynek, umieszczony na srodku duzego zbiornika z woda. Dookola wielu pielgrzymow odmawiajacych modly, kapiacych sie w zbiorniku czy odpoczywajacych. My rowniez postanawiamy spoczac, siadajac na marmurowej posadzce wylozonej wkolo zbiornika. Kolejny raz jestesmy zaczepiani w bardzo sympatyczny sposob co sprawia, ze czas spedza sie tu bardzo milo. Postanawiamy wejsc do srodka Zlotej Swiatyni, do ktorej prowadzi dluga kolejka. Po kilkunastu minutach juz jestemy w srodku i podziwiamy cudownie zdobione wnetrze. Na srodku znajduje sie oltarz z siedzacymi tam kaplanami wsrod lezacych na ziemi kwiatow. Z tylu budynku wierzacy obmywaja glowy swieta woda lub nabierajac dlonia jest ona przez nich spozywana.
Naszym kolejnym celem jest miesczaca sie na terenie kompleksu jadalnia Guru-Ka-Langar, gdzie kazdy jest mile witany i zapraszany do posilku. Idac do glownej sali jadalnej przechodzi sie obok grup ludzi przygotowujacych posilki. Dostajemy do reki puste naczynia po czym wchodzimy do duzej sali gdzie w rzedach na ziemi siedza pielgrzymi. Siadamy obok nich pozostawiajac naczynia przed nami na podlodze. Po chwili pojawiaja sie “kelnerzy” z wiadrami wypelnionymi jedzeniem, ladujac je kazdemu na talerz. Posilki sa proste ale bardzo smaczne i co ciekawe darmowe. Dostaje sie owsianke, soczewice, nieznany nam sos oraz pieczywo ciapatti. Podczas posilku jedzenie jest caly czas dokladane. Wszystko odbywa sie bardzo sprawnie i nic dziwnego, ze kazdego dnia sikhowie sa gotowi nakarmic od 60 do 80 tysiecy pielgrzymow. Po tak obfitym i smacznym posilku jestesmy gotowi na druga czesc dnia, kora bedzie bardzo roznila sie od poprzedniej.
Amritsar jest oddalone o ponad 30 kilometrow od jedynego oficjalnego przejscia granicnego z Pakistanem, Attari-Wagah. Udajemy sie tam jeepem, aby podziwiac niespotykane przedstawienie odbywajace sie tu kazdego wieczora tuz przed zachodem slonca. Podczas zamykania bram granicznych zolnierze hinduscy oraz pakistanscy tworza przedstawienie majace na celu zaprezentowanie swoich sil. Podczas niego wydaja okrzyki maszerujac w smieszny sposob, po czym flagi zostaja zdjete a bramy zamkniete z hukiem. Towarzysza temu tlumy po obu stronach granicy przekrzykujac sie wzajemnie. Po tak niecodziennym show wracamy do miasta, gdyz jeszcze tego samego wieczora wracamy nocnym pociagiem do Delhi. Wizyte w Amritsar bedziemy wspominac ogromnie milo i mamy nadzieje, ze od teraz nasz pobyt w Indiach dostarczy nam tylko pozytywne emocje.