Do granicy wybralismy transport lokalny, gdyz zabraklo juz miejsc w autobusach turystycznych. Jedziemy tam ponad 8 godzin w ciasnym i zatloczonym autobusie. Z pewnoscia lokalne przewozy na dluzsza trase nie nadaja sie dla osob, ktore mierza powyzej 1,5 metra. Jest to dopiero polowa drogi, jaka musimy pokonac do naszego pierwszego celu w Indiach.
Granice przekraczamy pieszo odwiedzajac graniczny punkt nepalski i hinduski. Przejscie graniczne w Sounali wyglada troche jak chaotyczne zbiorowisko ludzi, ktorzy albo cos sprzedaja albo na cos naciagaja. Plan na dotarcie do Varanasi mial byc prosty. Najpierw mielismy dojechac miejskim autobusem do oddalonej o 3 godziny jazdy miejscowosci Gorakhpur, aby tam zlapac nocny pociag do Varanasi. Pomimo przeczytanych wielu ostrzezen, na temat naciagaczy na granicy, jakims cudem padamy ich ofiara. Zaczelo sie od zmiany naszej decyzji i zamiast miejskiego autobusu wybieramy prywatnego jeepa, ktory za niewiele wiecej, mial szybciej pokonac ta droge niz autobus, odjezdzajac za 5 minut. Bardzo szybko przekonalismy sie, ze chodzilo o ‘’hinduskie’’ 5 minut. Po okolo pol godzinie czekania przekonani, ze nic z tego nie bedzie, rezygnujemy. Idac w poszukiwaniu autobusu zaczepia nas kolejna osoba pracujaca w biurze turystycznym, z ktora wchodzimy do srodka. Okazalo sie, ze to byl nasz kolejny blad. W biurze proponuja nam kilka opcji, za kazdym razem wymyslajac dziwne historie. Wybieramy autobus bezposrednio do Varanasi, gdyz poinformowali nas, ze zostaly tylko drogie pociagi. W miedzyczasie zrobilo sie ciemno i swiat na zewnatrz stal sie mroczny. Czekajac na autobus pracownicy biura co jakis czas skladali nam nowe oferty, proponujac pociagi, ktorych juz niby mialo nie byc, w o wiele nizszych cenach. Naszego autobusu jak nie bylo tak nie ma, a na nasze pytanie o jego przyjazd odpowiadaja, ze juz jedzie. Zdenerwowani czekaniem i cala ta sytuacja, stwierdzamy, ze oddajemy bilet i jedziemy na wlasna reke. Okazalo sie, ze za bilet dostaniemy tylko 50% jego wartosci, co spotegowalo nasza frustracje. Gdy oznajmilismy im, ze nas oszukali, sprzedajac bilet na autobus, ktorego prawdopodobnie nie ma, uslyszelismy, ze mamy sie zachowywac, bo nie jestesmy u siebie w domu!!! Po chwili uspokojenia zamieniamy nasz bilet autobusowy na pociag. I tu okazalo sie, ze znowu wcisneli nam kolejny kit. Pociag chcielismy na 23:00 a sprzedali nam, bez naszej wiedzy na 5:30 rano wmawiajac, ze to ten sam lecz spozniony. Majac juz tego dosc, zabieramy bilet i jedziemy zimnym autobusem do Gorakhpur z nadzieja, ze uda nam sie cos zalatwic na dworcu.
Po dotarciu na dworzec przezylismy kolejny szok. Ogromna ilosc ludzi lezacych, spiacych, stojacy, sikajacych itp a wsrod nich chodzace bydlo. Przechodzac miedzy nimi trzeba bylo uwazac gdzie sie stawia kroki, bo mozna bylo wdepnac w doslownie wszystko. Szukamy okienka, aby czegos sie dowiedziec. Znajdujemy takie i z trudem do niego sie dopychamy gdyz miejscowi nie wiedza co to kolejka. Po dlugich wyjasnieniach i tlumaczeniach kazano nam wypelnic formularz w celu anulowania biletu, po czym okazalo sie, ze biletu nie mona anulowac??? Gdy rece nam juz calkiem opadly uslyszelismy zapowiadany pociag jadacy przez Varanasi. Probujemy naszego szczescia znajdujac ten pociag i rozmawiajac z panem wygladajacym na kierownika pociagu o naszej sytuacji. Po wysluchaniu naszej histori ten sympatyczny pan proponuje nam miejsca w przedziale bagazowym informujac nas, ze jesli bedziemy mieli jakies problem to mamy zglosic sie do niego. Szczesliwi, ze nie musimy spedzic nocy na dworcu lokujemy sie w wagonie, w ktorym na szczescie sa miejsca lezace.