Dzien 7 4.1.2013.
Na dzisiejszy dzien zaplanowalismy nocleg w miejscowosci Jhinudanda (1600m), ktora slynie z goracych zrodel. Aby tam dotrzec przechodzimy przez znana nam juz miejscowosc Chomrong. Z samych zrodel nie korzystamy, gdyz docieramy tam zbyt pozno. Wioska okazala sie bardzo pieknie polozona z hotelami o dobrym standardzie co sprawilo, ze przeszlo nam przez mysl, aby zagoscic tu jeden dzien dluzej. Mowiac o standardach hoteli na pokonanym przez nas szlaku, warto wspomniec tu o panujacych w nich warunkach. Im wyzej sie wspinalismy, tym surowsze warunki noclegowe na nas czekaly. Hoteliki himalajskie to nic innego jak murowane domki bez ogrzewania z nieszczelnymi oknami i drzwiami. Temperatura panujaca w ich srodku, nie roznila sie wiele od temperatury na zewnatrz. Jesli byl cieply prysznic, to znajdowal on sie w osobnym pomieszczeniu na dworze. Srednio wspominamy chwile tuz po cieplym prysznicu, gdy trzeba bylo przejsc do zimnego pokoju.
Dzien 8 5.1.2013
Z miejscowosci Jhinudanda dochodzimy do wioski New Bridge (1340m), gdzie odbijajac w lewo wybieramy dluzszy lecz ciekawszy i ladniejszy szlak. Przechodzimy przez duza wioske Landruk (1600m) i Tolka (1700m). Cala droge towarzysza nam przepiekne widoki. Przekraczamy kilkakrotnie rzeke dlugimi, wiszacymi mostami. Za naszymi plecami poteguja osniezone szczyty Annapurny South oraz Hiunchuli. Po dojsciu do malutkiej wioski Bheri Kharka stwierdzamy, ze spedzimy tu noc. Wioska sklada sie z dwoch domow, przerobionych na hoteliki. Jestesmy jedynymi goscmi tego dnia ale i tak czekamy na posilek ponad godzine. Pani zaprasza nas do jadalni, na srodku ktorej stoi oblepiona glina beczka z kominem, sluzaca jako piecyk. Wokol niego siedzieli juz miejscowi mieszkancy a cale pomieszczenie wypelnione bylo dymem. Kolejny raz mamy okazje zaznac odrobine lokalnego stylu zycia.
Dzien 9 6.1.2013
Jest to nasz ostatni dzien trekking, gdyz chcemy dzis dostac sie do Pokhary. Nie spieszymy sie, chcac nacieszyc sie widokami na zapas. Po dojsciu do wioski Pittam Deurali (2100m) czekala na nas niespodzianka. Okazalo sie, ze widac stad kolejne osmiotysieczniki: Dhaulagiri (8167m) i Manaslu (8156m). Pogoda znowu nam dopisuje, slonce swieci dosc ostro rozgrzewajac nas podczas marszu. W pewnym momencie docieramy do polany, z ktorej rozposciera sie piekny widok na Himalaje. Przystajemy na chwile i robimy sobie pozegnalna sesje zdjeciowa, podczas ktorej wychodza nam bardzo smieszne zdjecia. Po dojsciu do miejscowosci Dampus lapiemy okazje i dojezdzamy tanim kosztem do przedmiesci Pokhary. Tam korzystajac z miejscowych autobusow dostajemy sie do naszego hotelu, spogladajac z lezka w oku na oddalone juz od nas osniezone szczyty.
Podsumowujac, byl to najpiekniejszy i najciekawszy trek jaki do tej pory mielismy okazje zrobic. Mimo wielu straconych sil i litrow wylanego potu, chetnie poszlibysmy jeszcze raz. Pora na jaka trafilismy, okazala sie idealna. Bylo juz poza sezonem, wiec turystow niewielu i puste szlaki tylko dla nas. Ku naszemu zaskoczeniu pogoda rowniez nam sprzyjala, gdyz podczas dnia niebo bylo prawie bezchmurne, a snieg widzielismy tylko na wysokich szczytach. Polecamy ta trase wszystkim, nawet mniej zapalonym milosnikom gor. Widoki i wrazenia na zawsze pozostana w naszych glowach, a chwile spedzone w Himalajach bedziemy wspominac jeszcze bardzo dlugo.
P.S. slonia niestety nie znalezlismy ;)