Jako ze dzis pierwszy dzien swiat, postanawiamy sobie troche poleniuchowac i wychodzimy z pokoju dopiero okolo poludnia. Wybieramy sie na piesza wycieczke, troszke poza miasto, na wzgorze z kompleksem swiatyn Swayambunath. Idziemy tam nieco ponad pol godziny ulicami przedmiesci, co daje nam sposobnosc przygladania sie jak zyja miejscowi ludzie. Dochodzimy do bardzo wysokich schodow prowadzacych na wzgorze, mijajac stada malp zamieszkujacych te okolice. Centralne miejsce na szczycie wzgorza zajmuje wielka stupa, ktora jest jedna z najstarszych swiatyn buddyjskich w Nepalu i lyczy sobie okolo 2000 lat. Wmurowane sa w nia male swiatynki, poswiecone pomniejszym bostwom. Wokol centralnej stupy stoi kilka swiatyn indyjskich i hinduistycznych. Swayambunath jest swietym miejscem zarowno dla buddystow, jak i hinduistow. Jest wiec jednym z najlepszych dowodow na harmonijne wspolistnienie i wzajemne przenikanie sie tych dwoch wielkich religii. W sumie spedzamy tam ponad dwie godziny czasu, pomimo ze nie jest to zbyt duze miejsce. Wiekszosc czasu siedzimy i przygladamy sie temu niezwyklemu miejscu oraz ludziom, ktorzy tlumnie odwiedzaja to wzgorze, a ich roznorodnosc pokazuje jak zroznicowanym etnicznie krajem jest Nepal. Wyroznia sie tu okolo 50 grup etnicznych rozniacych sie pod wzglede antropologicznym, jezykowym, religijnym czy strojow. Za prawdziwy fenomen mozna uznac fakt, ze wszyscy ci ludzie zyja na stosunkowo niewielkim terytorium w doskonalej harmonii.