Oj, nabiegalismy sie dzisiaj, ale oczywiscie warto bylo. Wyruszylismy rano tuz przed 10:00 z domu Christine. Najpierw autobusem na stacje metra, a nastepnie do centrum miasta. Nie dostalismy za wielu informacji na temat poruszania sie srodkami komunikacji miejskiej, gdyz Christine przemieszcza sie przewaznie samochodem. Musielismy sami sie tego nauczyc. Nie okazalo sie to zbyt trudne, pewnie doswiadczenie z londynskiego “underground” zrobilo swoje, a na dodatek pracownicy metra chetnie udzielali pomocy.
Tak wiec dojechalismy na stacje polozona w samym sercu miasta. Kuala Lumpur to stolica Malezji i jedno z najszybciej rozwijajacych sie miast Azji. Ta tetniaca zyciem metropolia jest mieszanka wielu ras i kultur oraz domem dla 1,6 miliona mieszkancow. Jest to miejsce gdzie spotyka sie stare z nowym, wysokie drapacze chmur przeplataja sie z kolonialna zabudowa dajac zachwycajacy kontrast. Udajemy sie na Plac Merdeka, co oznacza “plac niepodleglosci”. Jest to dobre miejsce na rozpoczecie zwiedzania tego miasta. To tu w 1957 roku po raz ostatni zostala sciagnieta flaga brytyjska na znak odzyskania niepodleglosci przez Malezje. Teraz jest to miejsce odbywania sie imprez narodowych, parad czy meczy krykieta. Wzdluz placu stoi jeden z najbardziej wybitnych i rozpoznawalnych budynkow w tym miescie. Ten, wybudowany w 1897 roku przez brytyjczykow budynek wyrozniaja imponujacy przedsionek, eleganckie luki, lsniaca miedziana kopula czy 41-metrowa wieza zegarowa. Po drugiej stronie placu stoi kolejne architektoniczne dzielo, w ktorym znajduje sie Galeria Miejska. Jest tam, w bardzo ciekawy sposob przedstawiona historia oraz terazniejszosc miasta. Najbardziej podobal nam sie ogromny model miasta.
Nasze kolejne kroki kierujemy do chinskiej dzielnicy, czyli Chinatown. Na poczatku troche sie gubimy i ladujemy w hinduskiej dzielnicy, gdzie na ulicach panuje ogromny tlok. Przez chwile doznalismy przedsmaku Indi, czyli miejsca, ktore odwiedzimy niebawem. Po dotarciu na miejsce odwiedzamy Centralny Market, podziwiajac wspaniale wykonane i zdobione reczne wyroby. Piekna swiatynie chinskiego boga wojny, ktora przypomina nam swiatynie odwiedzone w Wietnamie. Oraz hinduska swiatynie z imponujaca 23-metrowa brama zdobiona w figurki hinduskich bogow. Po krotkim odpoczynku, maszerujemy do jedynego miejsca w miescie, gdzie jeszcze rosnie tropikalny las deszczowy. W samym jego srodku wznosi sie w gore, na 421 metrow wieza KL. Korzystamy z mozliwosci wjechania na taras widokowy, z ktorego wspaniale widac miasto.
Po prawie calym dniu chodzenia,gdy juz opadamy z sil, wreszcie przyszedl czas na “punkt programu” dzisiejszego dnia. W prawdzie widac go z wielu zakatkow miasta, ale stanac pod jego stopami to dopier wrazenie. Mowa tu o blizniaczych wiezach Petronas. Wysokie na 452 metry, byly niegdys najwieksza budowla na swiecie. 88 pieter ze zbrojonego betonu, stali i szkla zostalo zaprojektowane na wzor islamskiej architektury. Miedzy wiezami, na 41-szym oraz 42-gim pietrze znajduje sie most laczacy oba budynki. Jako ze pora dnia jest juz dosc pozna, mamy okazje podziwiac to cudo architektoniczne w swietle dziennym oraz pod przykryciem nocy.
“Jaki ten swiat maly”
Czekajac na zmrok konczacego sie juz dnia, szwedalismy sie po galeri handlowej mieszczacej sie u stop Petronas Tower. Zjezdzajac ruchomymi schodami na nizszy poziom, zauwazamy przed nami wysokiego chlopaka, postura przypominajacego kolege Wioli z pracy. Jakie sa szanse, ze tysiace kilometrow od miejsca zamieszkania, w ponad poltora milionowej aglomeracji, w galeri handlowej pelnej tlumow ludzi ogarnietych goraczka swiateczna spotkacie kogos znajomego? No wlasnie, praktycznie zerowe. Niesmialo wymawiamy kilkakrotnie imie naszego kolegi, po czym osobnik stojacy przed nami sie odwraca i…tak to on!!! Spotykamy kolege, ktory przyjechal z rodzina na swieta do KL.