Do Kuala Lumpur przylatujemy liniami Malaysian Airlines. Szczesliwie dostajemy miejsca przy wyjsciu ewakuacyjnym z dodatkowym miejscem na nogi. Kazdy ma swoj monitorek, a w nim do wyboru kilkadziesiat calkiem nowych filmow, seriale, muzyka, bajki dla dzieci czy programy typu Discovery i Travel. Mimo, ze lecimy niecale dwie godziny, jestesmy czestowani niemalym obiadem i napojami. Linie naprawde fajne, czujemy sie jak w pierwszej klasie. Byl to jakoby wstep do tego co czekalo nas w Kuala Lumpur, czesto nazywanego po prostu KL.
Juz dzien wczesniej dostalismy instrukcje od dziewczyny, ktora nas ugosci w ramach Couch Surfing, jak dojechac do miejsca naszego spotkania. Miedzynarodowe lotnisko w KL okazalo sie na tyle duze, ze mamy problem ze znalezieniem naszego pociagu. Na pomoc przychodzi nam pracownik lotniska, wskazujac kierunek na odpowiedni peron. Zakupujemy bilety i idziemy do nowoczesnego pociagu, ktory zawozi nas na stacje docelowa. Tam rowniez mamy problem ze znalezieniem naszej kolezanki i znowu na pomoc przychodza nam miejscowi, ktorzy bezinteresownie nam pomagaja, uzyczajac swoich telefonow. W koncu spotykamy sie z Christine, z pochodzenia Chinka urodzona w Malezji. Po dojechaniu na miejsce, Christine proponuje nam przejazdzke po okolicy wraz z jej przyjaciolka. Pierwotnie mielismy jechac do centrum, ale przez panujace tam korki jedziemy do sasiedniej prowincji, aby wyladowac w miejscu, ktore ciezko nazwac. Byla to hala z wieloma stolami, na ktorych mozna zjesc zakupione z jednych z dziesiatek stoisk chinskie jedzenie. Ladujemy po talerzu, placac za nasza dwojke jedyne 11 zlotych. Po konsumpcji pysznych przysmakow, jedziemy sprobowac smaku owoca, ktory cieszy sie wielka popularnoscia w tym kraju. Jest to Durian. Charakteryzuje sie bardzo nieprzyjemnym zapachem, ktory przestaje przeszkadzac po jego skosztowaniu. Christine wiedziala, ze nie wszyscy cudzoziemcy przekonuja sie do tego owocu i pewnie chciala sie przekonac o tym na nas. Skonczylo sie tak, ze jedno z nas zrezygnowalo po pierwszym kesie, a drugie zajadalo sie ze smakiem. Do tego dziewczyny przynosza napoje, ktorymi sa orzechy kokosa ze slomkami. I tu znowu niespodzianka. Zupelnie inny smak mleka kokosowego niz my znamy. Okazalo sie, ze sa rozne typy tego owoca.
Wracajac do KL rozpadal sie deszcz, wiec przekladamy odwiedziny centrum na drugi dzien. Po zmroku miasto prezentowalo sie bardzo imponujaco, nawet zza szyb samochodu. Wieza KL, blizniacze wieze Petronas czy inna masa wysokich, oswietlonych budynkow pieknie prezentowaly sie na tle czarnego nieba. Zastanawiamy sie czy jakiekolwiek miasto europejskie mogloby sie pochwalic taka infrastruktora. Zadne nie przychodzi nam na mysl.