Dzis ruszamy dalej. Jako ze jaskinia zaliczona, a wioska nie ma nic wielkiego do zaoferowania, nie ma potrzeby tu dluzej siedziec. Do konca nie wiemy jak i gdzie sie wybrac, gdyz komunikacja w tej czesci kraju jest dla nas niezrozumiala. Siadamy z naszymi plecakami na lawce, gdzie odjezdzaja tuk-tukowcy. Jeden z nich informuje nas, ze za pol godziny odjezdza do skrzyzowania drogi 8 i 13, i tam mozemy zlapac transport na poludnie kraju. W tym samym czasie podjezdza autokar, ktory rowniez jedzie w tym kierunku. Wsiadamy do niego. Po okolo godzinie zatrzymujemy sie na poboczu i czekamy na cos, o czym wiedza tylko miejscowi. Po kilku minutach podjezdza inny autobus, jadacy do miejscowosci Pakse. Kierowca mowi, ze mozemy sie przesiadac. Pakse bardzo nam pasuje, ale skad o tym wiedzial kierowca? Zostanie to jego tajemnica. Pewnie turysci czesto jezdza na tej trasie.
Po zakupie biletu rozsiadamy sie wygodnie. Czeka nas sporo godzin jazdy. Mamy do pokonania ponad 300 kilometrow. Niby nie jest to duzo, ale trzeba pamietac, ze to jest Laos. Tutaj drogi roznia sie bardzo od europejskich. Prawie caly czas jedziemy "autostrada" numer 13. Ruch nie jest duzy. Tylko czasami mijamy innych uzytkownikow drogi, a czasem stada krow czy bawoly. Po uplywie paru godzin znowu sie zatrzymujemy, znowu podjezdza inny autobus i znowu kaza nam sie przesiadac. Ciezko dowiedziec sie o co tu chodzi. Aby nie przeciagac, przesiadamy sie majac pewnosc, ze nasze bagaze jada z nami, i ze w koncu dotrzemy do Pakse.
W koncu docieramy do celu okolo godziny 19:00. Do centrum idziemy jakies dwa kilometry. Okazuje sie, ze wszystko jest pelne i znalezienie noclegu zajmuje nam prawie dwie godziny. Jestesmy zmuszeni wziasc drozszy hotel. Miejmy nadzieje, ze bedzie warto.