Jak wczesniej pisalismy, do Laosu wybieramy sie autobusem jadacym z Hanoi do Luang Prabang. Czeka nas dluuuuga, bo 27-godzinna jazda. Wyjazd mamy o 18:30. Przed tym czeka nas jeszcze mala, kilometrowa przebiezka z plecakami na przystanek, gdyz z wycieczki do zatoki Halong przyjezdzamy spoznieni. Autobus oczywiscie z miejscami lezacymi, dwa po jednej i dwa po drugiej stronie. Roznia sie troche od poprzednich i jak sie pozniej okazalo, byly bardzo wygodne. Cala noc przesypiamy w miare dobrze. Do
granicy dojezdzamy okolo 9 rano, co nam uswiadomilo ze jedziemy z opoznieniem. Spedzamy tam ponad godzine. Okazuje sie, za jako jedyni posiadamy wize i musimy poczekac az wyrobia ja reszcie.
Ostatecznie do naszego celu docieramy po 30-tu godzinach. Jest grubo po polnocy, jestesmy 3 kilometry od centrum i pada ulewny deszcz. Naszym autobusem przyjechalo tu rowniez 5 dziewczyn z Wielkiej Brytani i razem decydujemy dostac sie do miasta. Stoi kilka taksowek, kazda na okolo 7-8 osob. Taksowkarze wykorzystuja sytuacje i chca po 20 tysiecy kipow od osoby. Jest to o duzo za duzo. Po ponad pol godzinie ustalamy cene na 10 tysiecy i jedziemy do centrum. Mimo srodka nocy, bez wiekszych problemow znajdujemy kwatery i bierzemy pokoj. Kladziemy sie podekscytowani, gdyz od jutra zaczynamy odkrywac nowy kraj.