Zielona wyspa / The green island

Budzimy sie na statku przed 6:00. W planie jest ogladanie wschodu slonca, ktory podobno jest bardzo efektowny. Niestety nie jest nam dane tego doswiadczyc. Chmury nadal jak koldra, pokrywaja zatoke. O 7:00 przyplywa lodka, ktora zabiera nas na statek podazajacy na wyspe Cat Ba. Plyniemy tam tylko my, gdyz reszta naszej wycieczki wraca dzisiaj do miasta. Na lodzi czeka na nas sniadanie. Transport do statku mial trwac 20 minut, lecz nasz sternik nie mogl znalezc celu i wszystko przeciagnelo sie do godziny. Dzieki temu moglismy dluzej cieszyc sie widokami wyrastajacychz wody skalnych olbrzymow.

Po doplynieciu do wyspy pakuja nas do autobusu i jedziemy do miejscowego parku narodowego na trekking. Juz na samym poczatku rzuca nam sie w oczy przyroda wystepujaca na wyspie. Wszedzie jest zielono, teren pagorkowaty, jednym slowem cudownie. Po dojezdzie do bram parku zaczynamy marsz na jeden ze szczytow. Nie jest on wysoki, nieco ponad 200 metrow. Szlak prowadzi przez dzungle, a teren od pierwszych metrow jest znacznie stromy. Na szczycie znajdujemy sie po okolo 30-tu minutach. Jednak to nie koniec. Stoi tam trzydziesto metrowa wieza, z ktorej podziwiamy niesamowity widok na wyspe. Uroku dodaje slonce, ktore zechcialo pokazac sie na jakis czas. Na szczycie wiezy jest platforma zabudowana z kilku desek oddzielonych od siebie. Troche nogi miekna, co dodaje pikanteri temu miejscu.

Po powrocie z parku jedziemy zameldowac sie do hotelu i zjadamy lunch. Po tym, do wyboru mamy plaze lub wycieczke na Wyspe Malp. Wybieramy wyspe, na ktora plynac mijamy plywajaca wioske. Ludzie mieszkaja tam w bardzo prymitywnych domkach, postawionych na drewnianych platformach z podczepionymi beczkami od spodu. Wszystko to unosi sie na wodzie. Pierwszy raz widzimy cos takiego. Niesamowity widok. Zastanawiamy sie, czy Ci ludzie mieszkaja tam z przymusu czy z wyboru. Czy byliby szczesliwsi mieszkajac w zatloczonym miescie zatrutym cywilizacja? Wyspa Malp nie jest za duza. Znajduje sie tam plaza otoczona skalistymi wzniesieniami. Nie byli bysmy soba, gdybysmy nie skozystali z mozliwosci wdrapania sie na jedno z nich. Decyzja byla strzalem w dziesiatke. U gory czekal na nas zapierajacy dech w piersiach widok na zatoke.

Bedac na wyspie juz prawie od godziny, nie zauwazylismy jeszcze ani jednej malpy, od ktorych wyspa nosi nazwe. Po wspinaczce bierzemy kajak i odprezamy sie na wodach zatoki. Pare minut przed koncem pobytu na wyspie, jakims cudem z drzew wyskoczylo kilka malp. Od razu popedzily do baru przy plazy oprozniajac pozostawione puszki i butelki po napojach. Zebrala sie wokol nich gromada gapiow podajac im jedzenie i robiac zdjecia. Jakos nam ta cala sytuacja z malpami nie pasowala. Przypuszczamy, ze wszystko jest zaaranzowane i malpy zostaly wypuszczone z klatek. Az smutno sie robi ogladajac, co czlowiek nie wymysli aby zarobic kase. Biedne malpki. Nie pochwalamy takich pomyslow, choc fotki tez pstrykalismy ;) Podsumowujac, na wyspe warto pojechac dla widokow ze wzgorza i kajakowania w pieknej scenerii.

Jutro wracamy do Hanoi, skad rozpoczynamy 27-godzinna podroz do Laosu. Czas spedzony w Wietnamie dobiega konca. Napewno bedziemy tesknic za tym krajem, ale na podumowanie przyjdzie czas...

Zdjęcia (36)

Komentarze (1)