Jak wspominalismy we wczesniejszym opisie, autobus z Dong Hoi do Ninh Binh przyjechal z ponad godzinnym opoznieniem. Na dodatek byl caly zaladowany, ludzie lezeli nawet na podlodze. Dla nas byly zostawione dwa miejsca tuz obok toalety. Na poczatku nie bylo najgorzej, ale po jakims czasie z toalety zaczely wylaniac sie, ciezkie do opisania zapachy, ktore uniemozliwily spokojny sen. Gdyby tego bylo malo, nasz kierowca nie zatrzymal sie w naszej miejscowosci. Zorietowalismy sie o tym dopiero jak dojezdzalismy do jego miejsca docelowego czyli stolicy kraju. Tak wiec po nieprzespanej nocy znelezlismy sie w Hanoi, 100 kilometrow za naszym celem. Jeszcze raz odradzamy uzywac tego przewoznika. Po wysiadce z autobusu popedzilismy do biura w nadziei, ze jakos to naprawimy. Zaoferowano nam, podobno po nizszej cenie, jednodniowa wycieczke do Ninh Binh, w ktorej programie byly odwiedziny miejsca jakie mielismy w planie. Jako ze i tak chcielismy spedzic tam tylko jeden dzien, zgadzamy sie na propozycje.
Zawieziono nas do hotelu wspolpracujacego z naszym przewoznikiem, gdzie moglismy zostawic bagaze i zjesc sniadanie w ramach rekompensaty. Spotkalismy tam pare napotkana w Hoi An, ktora strasznie narzekala na ten hotel. Tak wiec to miejsce rowniez mozemy odradzic przyszlym podroznikom. Jest to Hanoistay Hotel w Old Quarter na 16C Trung Yen Lane. Wedlug relacji naszych znajomych, standard jest bardzo niski, brudna posciel i lazienka, a obsluga bardzo nieprzyjemna.
Dzieki tej wycieczce moglismy zwiedzic miejsce, ktore nie bylo na naszej liscie. Hao Lu bylo stolica Wietnamu w latach 968-1009 za panowania dynasti Dinh oraz Le. W prawdzie do zobaczenia jest tylko kilka malych swiatyn, ale otaczajaca sceneria tego miejsca sprawia, ze mozna poczuc jego magie. Nastepnie idziemy na maly posilek, aby nabrac sil na kolejny punkt wycieczki. Jest to miejsce, dla ktorego chcielismy tu przyjechac.
Tam Coc, znane rowniez jako “HaLong na polach ryzowych”, slynne jest z duzych formacji skalnych rozrzuconych po polach ryzowych. Aby je podziwiac, plyniemy tam lodka. Lodki sa na dwoch pasazerow oraz osobe, ktora napedza nia sila wlasnych miesni. No wlasnie, a jakich miesni? Wiekszosc pewnie pomysli, ze miesni rak. Okazuje sie, ze miejscowi wioslarze oraz wioslarki uzywaja do wioslowania nog! Widac, ze maja w tym wprawe, idzie im to bardzo sprawnie. Po wejsciu na lodke zaczynamy wplywac miedzy wczesniej wspomniane formacje skalne. Woda jest tak przejzysta, ze widac roslinnosc rosnaca na dnie. Jest dzis taki upal, ze chetnie bysmy wskoczyli do tej wody. Plynac obok wapiennych olbrzymow, widac robote jaka wykonala natura oraz czas. Procesy krasowe, czyli procesy rozpuszczania skal przez wody powierzchniowe i podziemne, swietnie wyrzezbily obserwowane przez nas obiekty. O tej godzinie, lodek jest tutaj sporo, ale nie przeszkadza nam to cieszyc sie ta chwila. Po drodze mijamy miejscowych ludzi brodzacych w wodzie. Domyslamy sie, po sposobie jaki to robia, ze szukaja slimakow. Uzywaja siatek przyczepionych do trojkatnych konstrukcji, zanurzajac i wynurzajac je co chwile. Plynac przed siebie zauwazamy, ze woda ktora plyniemy chowa sie pod skala wydrazajac cos w formie tunelu, przez ktory przeplywamy. Jest on tak niski, ze czasem musimy sie pochylic aby nie uderzyc glowa o jego gorna powierzchnie. W ten sposob mozemy jeszcze blizej przyjzec sie, jak poteznym zywiolem jest woda. Cala ta atrakcja trwa ponad godzine. Godzine wspaniale spedzonego czasu, podczas ktorego malo co do siebie mowimy, gdyz kazdy byl pochloniety rozmyslaniem o tym pieknym miejscu.
Po doplynieciu do brzegu, pakujemy sie do busa i wracamy do Hanoi. Po odbiorze bagazy, decydujemy znalezc jakis hotel. Po kilkunastu minutach natrafiamy na Hanoi Old Town Hotel prowadzony przez Anglika i jego zone Wietnamke. Hotel nie jest z tej polki cenowej jaka szukamy, ale Damien postanawia nam sposcic cene i proponuje obejrzenie pokoju. Okazuje on sie bardzo przestronny z balkonem, klimatyzacja lodowka, duzym telewizorem i…komputerem z internetem! Postanawiamy zostac tutaj, mowiac sobie, ze od czasu do czasu trzeba sie “odchamic” ;) Po szybkim prysznicu lecimy na miasto cos zjesc, aby wrocic do pokoju i nacieszyc sie zasluzonym odpoczynkiem.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
As mentioned before, the bus from Dong Hoi to Ninh Binh arrives more than an hour late. In addition, it is fully loaded, with people lying even on the floor. We sit right next to the toilet. At the beginning it is not too bad, but after some time the toilet begins to smell terribly and we cannot sleep at all. If that is not enough, our driver did not stop in our town, where we wanted to get off. We realized it when arriving in the capital city of Hanoi, 100km away from our destination. Again, we do not recommend using this carrier. When we get off the bus, we go to the office hoping this can be somehow fixed. We are offered, apparently at a lower price, a one-day trip to Ninh Binh, a place that is on our itinerary, so we agree to the proposal.
We are taken to the hotel co-operating with our carrier, where we could leave our luggage and eat breakfast as a compensation. We meet a couple that we met in Hoi An. They complained a lot about this hotel. We also discourage future travelers from staying at Hanoistay Hotel in the Old Quarter on 16C Trung Yen Lane. According to our friends, the standard is very low, dirty sheets and bathroom, and the staff very unpleasant.
With this trip we are able to visit a place, which was not on our list: Lu Hao was the capital of Vietnam in 968-1009 during the reign of the Dinh and Le Dynasty. Although there are only a few small temples to see, the surrounding scenery of the place is simply magical. We move on. We eat a small meal to gather strength for the next point of our trip, which is the true reason we wanted to come here.
Tam Coc, known also as "Halong in rice fields," is the big famous rock formations scattered across rice fields. To admire it, we take a boat. Boats are for two passengers and a person that rows using, clearly, their own muscle strength. What muscles you ask? You probably think of arm muscles. It turns out that the local rowers use legs! And they are very skilled at it.
After getting on the boat, we begin to go between the previously mentioned rock formations. The water is so clear that you can see vegetation growing on the bottom. With today’s heat, it would be great to jump into the water. We go alongside giant limestone, which shows what nature and time does. It is called a karst process, i.e. geological formation shaped by the dissolution of a layer or layers of soluble bedrock, such as limestone. At this time, there are a lot of boats here, but it does not bother us to enjoy this moment. Along the way we pass local people wading in the water. We guess they’re looking for snails. They use nets attached to a triangular structure, and immerse it and then take it out of the water. We sail ahead. We notice water flowing underneath rock formations, creating something in the form of a tunnel, through which it flows. It is so low that sometimes we have to lean so as not to bump our heads. We have a new appreciation as to what powerful force and element water is. All this attraction takes over an hour. An hour of greatly spent time, during which we speak to each other very little, as everyone was absorbed in thoughts about this beautiful place.
After reaching the shore, we pack up for the bus and return to Hanoi. On receipt of the luggage, we decide to find some hotel. After a few minutes, we find the Hanoi Old Town hotel, which is run by an Englishman and his Vietnamese wife. The hotel is not in our price range, but Damien gives us a discount. The room is very spacious with a balcony, air conditioning fridge, large TV and a computer with internet! We decide to stay here, telling ourselves that from time to time you have to spoil yourself ;) After a quick shower we go to town to eat something to then come back to our room and enjoy a well-deserved rest.