Kolejny dzien ponownie zaczynamy wczesnie. Narazie nie ma spania do
pozna, korzystamy z kazdej chwili spedzonej tutaj. Czas na odpoczynek
przyjdzie pozniej. Zrywamy sie po szostej aby skonsumowac sniadanie,
spakowac plecaki i rura na miasto. W naszym hotelu jest mozliwosc
wykupienia sniadania w formie bufetu za jedyne $2 od osoby, z ktorego
korzystamy i najadamy sie na pol dnia :) Powodem wczesnego wyjscia na
miasto jest chec ponownego zaznania niesamowitej atmosfery Hoi An, oraz
wykorzystanie pozostalych, dwoch biletow wstepu do zabytkow. Czasu mamy nie wiele, gdyz o 13:30 jedziemy do kolejnego miejsca naszej wyprawy.
Troche o zwiedzaniu Hoi An.
Znajduje sie tu okolo dwudziestu miejsc i budowli zabytkowych, za
zwiedzanie ktorych trzeba zaplacic. Zakupuje sie bilet za 120 tys. dongow,
ktory zezwala na odwiedzenie pieciu wybranych przez zwiedzajacego miejsc.
Dla nas najciekawszymi miejscami byly swiatynie i pagody. Kryty Most
Japonski mozna zwiedzic wieczorem, gdy kontrolerow biletow juz nie ma.
Stare domy, w ktorych odbywa sie wielopokoleniowa, reczna produkcja roznych
przedmiotow, moze byc ciekawa, jesli kogos to interesuje. Za
zwiedzanie tych domow rowniez pobierany jest bilet. My odwiedzilismy jeden,
w ktorym recznie wyszywa sie obrusy. Nie zachwycilo nas to, ale pewnie
znajda sie tacy, ktorzy chetnie odwiedza takie miejsca. Sa jeszcze uliczne
wystepy artystyczne, ktorych z powodu pogody nie mielismy okazji zobaczyc.
A wiec pozostale dwa bilety wykorzystujemy na odwiedziny muzeum
miejskiego oraz kolejna swiatynie, tym razem ludnosci z chinskiej prowincji
Fujitu. Pomimo, ze odwiedzilismy juz kilka takich swiatyn, to atmosfera
panujaca w srodku oraz piekny wystroj sprawiaja, ze chetnie do nich
wracamy. Nie inaczej bylo w owej swiatyni ludu Fujitu.
Po kilku godzinach wracamy do hotelu, aby zabrac bagaz i oddac pokoj.
Placac rachunek za pokoj oraz sniadania, zostalismy lekko naciagnieci na
kase. Suma rachunku byla podana w dolarach. My chcielismy zaplacic w
miejscowej walucie, gdyz dolary moga nam sie bardziej przydac w pozniejszym
czasie. Pani w recepcji chciala 21 tys. dongow za dolara, a dzien
wczesniej, placac za wycieczke dolarami otrzymalismy reszte w ich walucie w
stosunku $1=20 tys. dongow. Po naszej reakcji tlumaczyli, ze kurs od
wczoraj sie zmkenil, pokazujac na ekran komputera, cholerne darmozjady.
Bylo wyraznie widac, ze kombinuja. Moze nie stracilismy przez to majatku,
ale takie sytuacje strasznie wnerwiaja, bo czlowiek nie po to szuka
tanszego noclegu, zeby potem zaplacic wiecej. Pozostawilo to w nas niesmak
i tym sposobem zanizyli sobie ocene w naszym rankingu hoteli, ktory
przedstawimy po zwiedzeniu Wietnamu. Kolejna godzine spedzilismy w recepcji korzystajac z internetu i w ten sposob czesciowo odbijajac sobie strate pieniezna.
Serfujac po internecie, napotykamy na niezla ciekawostke, ktora o maly wlos nas ominela. Okazalo sie, ze tu w Hoi An, stoi pomnik pana Kazimierza Kwiatkowskiego, polskiego
architekta i konserwatora zabytkow. Kierował on pracami konserwatorskimi w
Wietnamie od 1981 r. do swojej śmierci w 1997 r. Odsłonięto w Hoi An
jego pomnik, gdyz uważany jest tutaj za męża
opatrznościowego, który uchronił zabytkowy kompleks przed likwidacją i
przyczynił się do sukcesu miasta. Jemu przypisuje się główną
zasługę wpisania Hoi An do rejestru zabytków światowego dziedzictwa
UNESCO. Czym predzej lapiemy za plecaki i lecimy odszukac tenze pomnik.
Jadac do Hue, naszego nastepnego przystanku, znowu mijamy bajkowo
porosniete gory, z ktorych co chwila splywaja rzeki oraz wodospady. Pniemy
sie w gore kretymi, gorskimi drogami, a w oddali widac wybrzeze wraz z
oceanem. Pomimo nie sprzyjajacej aury, natura i tak powala swoim obliczem.
Na naszym blogu bardzo czesto wspominamy o walorach krajobrazowych
Wietnamu. Spowodowane jest to checia przekazania tego piekna, ktore widza
nasze oczy, i na ktore mozna by patrzec godzinami. Nie sposob jednak
tego opisac. Pozostaje nam jedynie podzielic sie z Wami zdjeciami, ktore
niestety rowniez nie oddadza tego w stu procentach.
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
The next day we start early again. We take advantage of every moment spent here. Time to relax will come later. We get up at six, eat breakfast, pack backpacks and the leave for the city again. You can buy breakfast buffet for only $2 per person – we fill our stomachs for at least half a day :) The reason to get up so early is that we want to immerse again in the absolutely amazing atmosphere of Hoi An, as well as we need to use up our tickets to the monuments. We have not much time, because we have a bus to catch at 13:30 to go to the next place of our trip.
A bit of sightseeing in Hoi An: There are about twenty fee based sites and historic buildings. You buy a ticket for $120 thousand dong that allows to visit five locations selected by the visitor. For us, the most interesting places are temples and pagodas. The Covered Japanese Bridge can be visited in the evening when there’s no more ticket control. Old houses with manual production of various Items can be interesting. We visited one in which hand-embroidered tablecloths are made - we are certain some people would like it. There are street artistic performances, which we can’t experience due to weather.
We use the remaining two tickets to visit the city museum and another temple, a temple of the Chinese province of Fujitu. Even though we visited several of these temples already, the atmosphere and beautiful decor make us come back. After a few hours we go back to the hotel to pick up luggage and check out. When paying the bill for room and breakfast, we notice the bill being too big. Total bill was given in U.S. dollars. We wanted to pay in local currency, because we need dollars for later. The lady at the front desk wanted 21 thousand dong per dollar, whereas a day earlier, by paying for the trip we received the rest of dollars in their currency where $ 1 = 20 thousand dong. They argued the exchange rate changed since yesterday pointing to the computer screen. Darn leeches!! It was clear they are not straight with us. Although it is not a lot of money, we get antsy as we looked for a cheaper hotel to save money, and not to spend more in the end. It left a bad taste with us and therefore they will get a lower score in our hotel ranking, which we will present at a later time.
When we surf the internet to make up for the lost money, we find this little gem, which we nearly missed. It turns out, here in Hoi An, there is a monument of Kazimierz Kwiatkowski, a Polish architect and conservator of monuments. He led the historical monuments renovation efforts in Vietnam from 1981 until his death in 1997. He is considered here to be the dignitary that saved the historic complex before the liquidation and contributed to the overall success of the city. His main accomplishment was the inclusion of Hoi An in the register of UNESCO World Heritage Sites. We run out the door to find the monument.
Travelling to Hue, our next stop, we pass the fairy tale like mountains with plenty of rivers and waterfalls. We climb the serpentine mountain roads, where in the distance you can see the coast and ocean. Despite bad weather, the nature is still magnificent. We often mention in our blog the natural beauty of Vietnam. We do our best to show you how beautiful it is, and you can look at it for many hours, yet we realize it is indescribable; there are simply no words to describe it…